sobota, 28 grudnia 2013

Część Piąta




Leżeli na polanie, na kocu, który chował się wręcz w tej gęstej i wysokiej trawie. Im to nie przeszkadzało.
Wspominali, śmiali się głośno, dokuczali sobie nawzajem.
- Będziesz na mnie czekał ten rok? – spytała w jednej chwili. Z pleców, obróciła się na brzuch, by móc spojrzeć na twarz skoczka.
- Będę. A ty będziesz mnie oglądać?
- Zawsze cię oglądałam. Nawet jak się rozstaliśmy to co tydzień modliłam się, by internet się nie buntował i byś się nie przewrócił.  – ucałowała mu czoło i dalej położyła się na plecach.
Dla nich jakby czas się zatrzymał. Spędzali ze sobą całe dnie, a jak zaczęły się treningi w klubie to szedł, jednak w tym roku odpuścił sobie Letnie Grand Prix.
Niestety czas płynie nieubłaganie szybko i te trzy tygodnie minęły w szalenie szybkim tempie.
Blondynka siedziała w swoim pokoju już spakowana i piła ostatnią gorącą czekoladę w tym pomieszczeniu. Wróci tu na ferie, jednak jego tu nie będzie. Nie będzie w pełni szczęśliwa, ale będzie go wspierać na odległość, będzie dzwonić i motywować go.
Bo warto.
Czekał na lotnisku, aż jej rodzice wraz z siostrą przyjadą odwieść starszą córkę.
Czy bał się tego pożegnania? Tak. Cząstka jego poleci samolotem pasażerskim do Anglii i spotkają się dopiero za rok. Za trzysta sześćdziesiąt pięć dni. Za osiem tysięcy siedemset sześćdziesiąt godzin.
Chodził nerwowo przy wejściu na terminal, kiedy usłyszał radosny głos dziewczyny, która krzyczała jego imię.
- Jednak jesteś – stanęła przed nim z dwiema walizkami i torbą podręczną.
- Chciałem się pożegnać. Chciałem byś wiedziała, że naprawdę będę czekał. Może i nawet cię odwiedzę tam, w Anglii. Uprzedzę cię tym razem. – spojrzał jej prosto w oczy i delikatnie uniósł kąciki ust. – Będę tęsknić.
- Ja też. To będzie najdłuższy rok w moim życiu. – wyszeptała mu wprost do ucha.
- W moim również – odpowiedział i pocałował ją. Nie obchodziło go to, że zagradzają wejście na terminal, nie zwracał też  uwagi na jej rodziców. Liczyło się tu i teraz.
- Olivio, musimy już iść – usłyszeli głos jej ojca. Dziewczyna spojrzała smutno na skoczka i ostatni raz się do niego przytuliła.
- Do usłyszenia Jurij – powiedziała i poszła nadać swoje bagaże.
Słoweniec westchnął głośno. Chciał by została, by jeździła z nim na zawody po całym świecie. Chciał by po prostu była z nim, jednak wiedział, że nie może jej teraz ograniczyć, szczególnie, że został jej ostatni rok studiów.
Kiedy zniknęła mu z pola widzenia, poszedł w kierunku swojego auta i z piskiem opon ruszył z parkingu.


W samolocie wyjęła jego zdjęcie, które zrobione było kilka lat temu. Jak byli trochę  młodsi, zakochani w sobie wręcz do szaleństwa i przytulali się mocno do siebie.
- To pani chłopak? Przystojny – powiedziała staruszka, która siedziała obok niej i wpatrywała się w fotografię
- Można tak powiedzieć, że mój chłopak – uśmiechnęła się delikatnie i schowała zdjęcie do książki, by się nie pogniotło.
 - Wie pani, ja również byłam zakochana po uszy. To było w czasie wojny. Niestety on zginął w bitwie na Guadalcanal. Wspierał amerykanów w walce z Japonią. On umarł i moja cząstka również.Nie zdążyłam mu powiedzieć przed wyjazdem, że spodziewam się dziecka. - westchnęła i troszkę posmutniała.  - Może jednak nie było nam pisane by być razem...- pokręciładeliktanie głową i spojrzała na dziewczynę - Dobrze mu się z oczu patrzy. - powiedziała i wskazała palcem na książkę, w której było zdjęcie.
- Bo to wspaniały chłopak - blondynka aż rozpromieniła się kiedy zaczęła o nim opowiadać staruszce.

Pojechał do siostry, która mieszkała ze swoim narzeczonym.
- I jak tam sprawy z Olivią? – spytała Anja, wstawiając wodę na herbatę.
- Układa się. Za rok będziemy razem. Jak tylko wróci z tej szarej Anglii.  Latem wyjdziemy gdzieś na dłuższy czas, a zimą z pewnością będzie mi towarzyszyć w większości zawodów.  – powiedział, w głębi serca czując radość.
- Cieszę się braciszku, że tak to sobie zaplanowałeś. Niech się spełni – poczuł dłoń siostry na swoim ramieniu.
Mógł stwierdzić jedno : Jurij Tepes jest wreszcie szczęśliwy.
______
dzisiaj krótko jakoś tak :C
Powiem jedno. Jestem dumna z Morgensterna! Tego się nie spodziewałam! Tak daleko skoczyć jeszcze ze złamanym palcem! Uwielbiam go *.*
Tepes nie popisał się szalenie, ale przynajmniej się zakwalifikował, więc minimum osiągnięte ^^
Haybock się wreszcie pojawił, z czego również jestem dumna!
No i Wellinger. Cudaśny chłopczyk w moim wieku *.*
Wiecie co? Zaczęłam prace nad opowiadaniem o Andreasie ^^
Jednak nie zacznę jeszcze publikować, gdyż robie to wtedy gdy mam całe opowiadanie skończone ^^
Pozdrowionka kochane i szczęśliwego nowego roku <3

4 komentarze:

  1. Też jestem pod wrażeniem Morgiego:) Widać, że jest w formie:)

    zapraszam na: stochispolka.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Morgi dopieprzył skokiem, czego się wręcz nie spodziewałam. Myślałam, że chwyci go nie tylko presja ale i psychika po ostatnim upadku... Niemniej jednak komicznie wyglądało nakładanie mu rękawiczki przez fizjoterapeutę ;)

    Jurij będzie czekał, prawda? Bo ja nie lubię smutnych zakończeń. Zawsze płaczę ;c

    norge-skijumping.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochanie Ty moje złote!
    Możesz już szykować na mnie bata. Bo przecież Madzia narobi sobie kosmicznych zaległości i jest zadowolona, a później przychodzi co do czego i sobie przypominam, a następnie galopuję niczym najszybszy koń na konkretnego bloga i czytam z zachwytem, wrzeszcząc sama na siebie w myślach za to, że nie zrobiłam tego wcześniej.
    Wr. Poprawię się! Obiecuję, że się poprawię!
    No.
    Do sedna, kobieto, do sedna.
    Piękna z nich "prawie para". Piękna. Ale przecież jedno nie zaczeka. Na milion procent. Chyba, że się mylę, ale tak sobie myślę, że gdybym się myliła, to byłoby między nimi zbyt słodko. Znaczy się.. nie żebym miała cokolwiek przeciwko tej słodyczy, ale wiesz pewnie, o co mi chodzi, prawda, aniołku? No.

    Tak! Morgi mnie zachwyca! Brawo, słoneczko! Brawo, i pomimo mojej sympatii do Simona (bo kto go nie uwielbia?), z całego serca życzyłam mu dzisiejszej wygranej, gdyż według mnie - podczas tego konkursu - akurat najbardziej na nią zasłużył. A to nakładanie tej rękawiczki... według mnie było piękne. Bo dzięki temu zobaczyliśmy tego klasycznego sportowego zadziora, dążenie do tego, by pokazać, że jest mocny, a siła przecież w tym wypadku jest wartością iście kluczową, prawda?
    Michi! Michi się pojawił! <3 Jego też uwielbiam, no sprawę, że to jeden z Madzi skocznych ideałów - pomińmy, ale no - tak fajnie było go oglądać.
    Wellinger... moje słoneczko kochane... jeszcze wszystkim pokaże! o! W Soczi! Ja to zapowiadam. Tak nawiasem mówiąc.. te jego lądowania... rośnie drugi Simon, najpierw na dwie nogi, a później robi się telemark jakiś <33
    I z nim opowiadanie? Ty wiesz, skarbie, że ja się na to piszę! Bo nie dość, że to opowiadanie Twego autorstwa, to na dodatek przecież Andreas ^^ Już się nie mogę doczekać <3

    Oj, Madzia się rozpisała.
    Buziaki i szczęśliwego Nowego Roku również! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Mój komentarz będzie krótki i bardzo cichy, żeby nie zapeszać tego co próbują na nowo odbudować. Serdecznie im kibicuję, aby się udało :-)
    Marzycielka

    OdpowiedzUsuń