sobota, 11 stycznia 2014

Epilog



Po dobrym skoku w drugiej serii zawodów w Planicy, które kończyły sezon zimowy, czekał na ostateczny werdykt. Czy stanie na podium? Wciąż zadawał sobie to samo pytanie. Czekał na skok swojego rywala z Austrii – Gregora Schlierenzauera, który już był na belce startowej.  Obaj walczyli o pierwsze miejsce na podium. Wrzawa nabrała na mocy, kiedy „ Schlieri” już był w locie. Skoczył trochę krócej od słoweńskiego skoczka, jednak miał parę punktów przewagi  z pierwszej serii.
- Tak! – usłyszał głos spikera – Jurij Tepes na pierwszym miejscu o dwa i trzy dziesiąte punktu przed Gregorem Schlierenzauerem! – wrzawa na skoczni w Planicy była jeszcze głośniejsza. Słoweńscy fani skoków przeważali. W końcu co się dziwić, są u siebie!
Kiedy Jurij usłyszał, że jest na pierwszym miejscu podium, podniósł narty do góry na znak triumfu. Gregor podszedł do niego i uścisnął mu dłoń.
- Gratulacje – powiedział po angielsku Austriak i poklepał kolegę po fachu po ramieniu.
Potem odbyła się dekoracja. Na trzecim miejscu był Anders Jacobsen, na drugim Gregor Schlierenzauer a na pierwszym On – nadzieja słoweńskich skoków narciarskich – Jurij Tepes.
Wszyscy zapozowali do zdjęć ze swoimi medalami i bukietami kwiatów. Po zejściu z podium zaczął rozglądać się po kibicach. Szukał swojej wybranki serca - Olivii.
Odnalazł ją. Podbiegł i przez bandę ją zawołał. Kiedy podeszła bliżej bandy, on wpił się w jej usta, obejmując jej twarz. Wiedziała, że to zwycięstwo dedykuje jej. Powtarzał jej to wielokrotnie.
Przeniósł ją nad niewielkim, bo raptem sięgającym do pasa ogrodzeniem i trzymając jej dłoń, udał się na miejsce w którym chwilę temu odbywała się dekoracja. Od swojego trenera wziął mały pakunek. Wziął dłoń blondynki i przyklęknął przed nią.
- Rozumiem, że w tłumie ciężko się odpowiada, dlatego nie musisz nic teraz mówić.Olivio, uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? – otworzył małe, czerwone pudełeczko, w którym zabłyszczał srebrny pierścionek.
- Tak! – odpowiedziała bez namysłu. Kochała go, więc nie mogła udzielić mu innej odpowiedzi.
Fani zaczęli skandować jego imię, gratulując mu nie tylko wygranej, ale i zaręczyn. Znowu zawrzała publika, kiedy skoczek pocałował swoją ukochaną, na palcu której był już pierścionek z malutkim brylancikiem. Subtelny, taki o jakim zawsze marzyła.
Wszyscy skoczkowie zaczęli śpiewać po angielsku radosne piosenki, i też życzyli im szczęścia. 

Wygrał podwójnie. Podwójne szczęście. Skoki i Olivia.
 ____
epilog krótki, taki jaki miał być. Historia krótka i również taka miała być. 
Dodaję dziś, chociaż po wczorajszych wydarzeniach związanych z Morgensternem tak strasznie mną wstrząsnęły, że nawet na wczorajszej  studniówce o tym myślałam. To po prostu było straszne ;C
Żeby tylko wrócił, o nic więcej nie będę prosić. <3
I wiecie co? Naprawdę rozczuliło mnie to, że nasi zawodnicy tak wspierają Morgensterna. Każdy miał napis na nartach. Tylko my o nim myślimy, nikt inny nie miał napisanego "wsparcia" dla tak wybitnego zawodnika i tak pechowego jakim jest Thomas.
Ale odbiegłam od tematu. Moje drugie opowiadanie w skoczkowym świecie uważam za zakończone. Pisze Wellingera,  więc mam nadzieję, że w ferie zacznę już publikować ( 20-31.01 mam ferie). Zacznę też prace nad pamiętnikiem Morgensterna- ale to nie pewne podobnie jak opowiadanie o którymś z braci Hayboeck. Jeszcze się zobaczy o którym :D To pozostanie mą tajemnicą do końca hihi.
Tak więc pozdrawiam i do zobaczenia <mam nadzieje> na blogu K L I K, gdzie możecie zobaczyć zwiastun opowiadania i stwierdzić czy warto czekać. 
Tak więc kończąc, dziękuję Wam za wszystkie słowa jakie napisałyście w komentarzach. Jestem wdzięczna za każde ^^






+ jestem mistrzem. Wytrzymałam całą studniówkę( 9 godzin!!) w szpilkach! i nie, nie siedziałam cały czas a łaziłam i tańczyłam xD

sobota, 4 stycznia 2014

Część Szósta



Rok dwa tysiące trzynasty/czternasty dłużył im się niemiłosiernie. Jak sobie obiecali, dzwonili do siebie w każdym możliwie wolnym czasie. Zasypiali przy włączonym komunikatorze i budzili się z pełnią szczęścia w sercu.
Oglądała cotygodniowe zmagania skoczków i kibicowała swojemu Jurijowi. Była z niego taka dumna, nawet wtedy kiedy nie stał na żadnym miejscu na podium. Wiedziała, że się stara, ale są zmienne warunki, które czasem punktowały na jego korzyść a czasem nie.
Oboje odliczali dni do kolejnego spotkania.



Sierpień 2014

Czekał na lotnisku z bukietem kwiatów. Kiedy ją dostrzegł od razu do niej podszedł i wpił się w jej malinowe usta za którymi tak tęsknił.
- Uzgodniłem z twoimi rodzicami, że cię odbiorę i pojedziemy do nich na obiad – powiedział, wręczając jej bukiet kwiatów, a biorąc jej walizki.
- Są śliczne, dziękuję – powiedziała, uśmiechnięta szeroko.
- Masz półtora tygodnia na odpoczynek w domu – włożył walizki do bagażnika i otworzył jej drzwi od auta.
- Dlaczego? – spytała zdezorientowana, kiedy usiadł na miejscu kierowcy.
- Jedziemy do Hiszpanii – powiedział i ruszył w parkingu.
- Jesteś niemożliwy – zaśmiała się perliście, zerkając na swojego pierwszego i zarazem ostatniego chłopaka. Jej serce wiedziało, że to z nim chciała założyć rodzinę, spełniać marzenia i zestarzeć się.
Wytrwali rok rozłąki, więc nic im już nie grozi.

W domu przywitali ją radośnie i gratulowali jej ukończenia studiów z wyróżnieniem. Rok ciężkiej pracy nie poszedł na marne.  Jurij był w jej domu mile widzianym gościem i jej matka nie raz to mówiła kiedyś.  Nic od tamtej pory się nie zmieniło, prócz tego, że są trochę starsi, dojrzalsi i w pewien sposób mądrzejsi.

Półtora tygodnia później polecieli do słonecznej Hiszpanii, do której podróż była jednym z jej marzeń.
Wiedział to, dlatego wszystkie atrakcje tam czekające zaplanował ze szczególną dokładnością.
Romantyczny rejs statkiem,  wygodny pokój hotelowy, wycieczki zapoznawcze po stolicy, to było to.
Olivia była wniebowzięta tym co przygotował dla niej Jurij. Czasem gryzło ją to, że „bawi” się za jego pieniądze, że nie ma w tym jej wkładu, jednak on powtarzał, że to nie ma znaczenia. Że ważne jest to, że są razem.
Oboje nie byli typem osób, które często się kłócą. Oni praktycznie w ogóle się nie kłócili. Szkoda było marnować czasu na bezsensowne dąsanie się o przyziemne błahostki.
Cieszyli się chwilą.
Cieszyli się sobą.
W Hiszpanii spędzili magiczne dla nich dwa tygodnie. Potem nastał czas, by wrócić do rzeczywistości, czyli powrót na skocznie dla Jurija i szukanie pracy dla Olivii.
- Mam nadzieję, że nie zostanę jeszcze babcią – usłyszała głos matki, kiedy z torbą podróżną weszła do domu
- Ani ja ciocią! – usłyszała jeszcze głos siostry.
- Spokojnie, jeszcze o tym nie myślimy – zaśmiała się blondynka, po czym wzięła się za rozpakowywanie walizki i robienie prania.
Kiedy nastała mroźna zima, Olivia na tyle na ile pozwalała jej praca, jeździła z Jurijem na zawody. To zobaczyła Kuusamo, to Engelberg. Była z Jurijem zawsze duszą, kiedy ciałem nie mogła. Wspierała go podczas porażki, to celebrowała z nim zwycięstwo.  Jej widok nikogo nie dziwił z kadry słoweńskiej, norweskiej, austriackiej czy nawet polskiej. Wszyscy ją poznali, z każdym się dobrze dogadywała i nie było bariery językowej.
Nie raz zostawała na małych imprezach organizowanych przez skoczków i nie raz słyszała, że ona i Jurij są sobie pisani. Każdy to widział i potwierdzał.
Oboje tak czuli, że ich serca, charaktery są w pełni zgodne. Nie mieli dość swojego towarzystwa nawet na sekundę.
Potrafili się kłócić o pilota od telewizora, jednak to były kłótnie dla zabawy. Dla urozmaicenia czasu.
_______
I został nam już tylko epilog, wiecie?
Szkoda mi kończyć to opowiadanie :c Jednak jak skończę pisać Wellingera, natychmiast Was o tym powiadomię. Nie wiem kiedy to nastąpi < mam nadzieję, że wkrótce! >
Jestem niepocieszona, że Hayboeck znowu był w parze z Andreasem i nie przeszedł nawet jako Lucky Loser. Jestem bardzo niezadowolona z faktu, iż mój Tepes nawet się nie zakwalifikował! Szczyt wszystkiego. Głupi wiatr -.-
p.s Wiecie, ze zrobiłam dzisiaj skoczkowy kalendarz? Jestem z niego taka dumna, choć jeszcze nie wkleiłam zdjęć <3
Pozdrawiam <3